Już wiosną były pierwsze rozmowy na temat jesiennego rejsu. Kapitan Mateusz dał znać, że będzie organizował rejs na jachcie Gedania. Od słowa do słowa oraz rozmów kapitana z pierwszymi potencjalnymi uczestnikami wyklarowała się koncepcja, by to był rejs 100h na dużym żaglowcu. Gedania ma ponad 23 metry długości, więc jak najbardziej warunek konieczny do stażu na kapitana jachtowego byłby spełniony. Okazało się, że wszyscy chętni są zainteresowani taką formułą rejsu. Kolejni uczestnicy dołączają więc do rejsu kapitańskiego 100h na dużym żaglowcu. Finalnie na 18 osób załogi tylko trzy osoby nie mają stopnia jachtowego sternika morskiego, ale również mają doświadczenie w żeglarstwie morskim. Jest także osoba, która opłynęła Horn! Tak więc skład osobowy nie jest przypadkowy. Jednakże powodzenie rejsu zależy od pogody. Mamy nadzieje, że nie pokrzyżuje ona naszych październikowych planów.

 

Zdjęcie: Vesselfinder

 

Dzień 1 – 22.10.2022 (sobota)

Do Gdyni, do mariny Yacht Park jedziemy pociągiem i nasza czwórka (ja, Agnieszka, Jarek i Wojtek) dociera na pokład Gedanii przed godziną 1100, jako pierwsza z całej załogi.

 

Zdjęcie: Wojtek Rybak (Chemik)

 

Jesteśmy tak wcześnie, bo bosman Andrzej (którego znamy z bosmanowania na Zawiszy Czarnym) prosił nas by pomóc w ładowaniu prowiantu na pokład. Niebawem przyjeżdża zaopatrzenie i przenosimy paczki z jedzeniem z samochodu i wnosimy je na pokład. Jest to niezła praca fizyczna bo to pełne zaprowiantowanie na 9 dni, na 3 posiłki i przekąski dla 18 osób. Pracy nie ułatwia fakt, że Gedania jest zacumowana przy wysokim pirsie. Ponadto zniesienie pakunków z pokładu do mesy i kambuza to przeciskanie się wąskimi, stromymi i krętymi schodami. W sumie cała praca zajmuje nam około godziny. O 1200 na pokład przybywa Mateusz (kapitan). Do godziny 1500 docierają wszyscy załoganci. Mamy więc komplet: 18 osób na pokładzie.

 

Zdjęcie: Wojtek Rybak (Chemik)

 

Po formalnym przejęciu jachtu kapitan dokonuje podziału załogi na wachty. Są cztery wachty: Oficerami są dwaj Piotrowie (wachty I oraz II), Jarek (wachta III) oraz Agnieszka (wachta IV). Ja pełnię funkcję zastępcy kapitana. Moją rolą jest nadzorowanie wacht na zmianę z kapitanem. Po krótkim szkoleniu z obsługi jachtu i jego urządzeń przeprowadzonym przez bosmana, wychodzimy z Gdyni o godzinie 2020. Tak więc od razu idziemy po ciemku. Jest słaby wiatr, więc idziemy na silniku. Dopiero godzinę po minięciu Helu wiatr wzrasta do 22kt. Stawiamy więc kliwra, fok-sztaksla i grot-sztaksla.

 

Na Gedanii wachtę pełni się w sterówce. Jest zabudowana i obszerna. Oprócz koła sterowego jest tam chart ploter i inne przyrządy nawigacyjne a także wygodne miejsca do siedzenia. Jest tam ciepło i pod dachem. Pierwszy raz mam okazję pełnić służbę na statku w tak komfortowych warunkach. Może się to podobać!

 

Zdjęcie: Wojtek Rybak (Chemik)

 

Moja rola na tym rejsie jest inna niż te, które pełniłem dotychczas na żaglowcach. Tym razem nie jestem oficerem wachtowym, który na wachcie prowadzi statek, ale jako zastępca kapitana (chief) pełnię nadzór, czyli mam oko na to, co się dzieje i jak oficer prowadzi statek. Jak to określił kapitan - w razie czego mam być wsparciem dla oficera pełniącego wachtę nawigacyjną.

 

Od Helu mamy wyłączony silnik i idziemy na żaglach. Gdy wiatr słabnie, uruchamiamy silnik. I tak mija nam noc. To jest noc, gdy wszyscy wchodzą w rytm statkowego życia, czyli od wachty do wachty.

 

Dzień 2 – 23.10.2022 (niedziela)

Cały dzień ponownie idziemy albo na żaglach albo na silniku, w zależności od tego jak silny jest wiatr. Gdy prędkość wiatru wzrasta do około 10w to na samych żaglach idziemy z prędkością około 2w. Idziemy na północ, w kierunku Gotlandii. Kapitan zarządza próbny alarm. Ma on na celu zapoznanie załogi z kwestiami bezpieczeństwa (alarm p.poż, człowiek za burtą, wzywanie pomocy, przydział do tratw ratunkowych, zachowanie podczas alarmów, itd.). Po pogadance i prezentacji środków technicznych wzywania pomocy (radiowych i pirotechnicznych) wszyscy przymierzają kamizelki ratunkowe i wachtami zbierają się przy przydzielonych im tratwach. Na Gedanii są dwie tratwy ratunkowe: jedna na pokładzie dziobowym, a druga na pokładzie rufowym.

 

Obraz zawierający woda, osoba, zewnętrzne, żaglowiec

Opis wygenerowany automatycznie

 

Po jakimś czasie, na wysokości Kłajpedy, mijamy się z promem idącym z tego portu do Niemiec. Jak się okazało, to była jedyna atrakcja, którą mogliśmy obserwować za dnia przez całą niedzielę. Oprócz tego przez cały dzień na horyzoncie pusto, żadnego innego statku. Nasze życie na pokładzie toczy się w rytmie wacht i posiłków. W międzyczasie luźne rozmowy na luźne tematy w mesie lub na pokładzie. Albo też odsypianie nocnej wachty lub wysypianie się przed kolejną nocną wachtą. Pod względem hotelowym Gedania jest bardzo wygodna. Załoga mieszka w kabinach trzy- lub czteroosobowych. Każdy ma własną koję (są umieszczone parami jedna nad drugą). Ponadto do dyspozycji są trzy toalety z prysznicem. Przed sterówką, ale na niższym pokładzie, jest obszerna mesa, w której załoga spożywa posiłki. Obok mesy jest dobrze wyposażony kambuz.

 

Obraz zawierający tekst, osoba, żywność, wewnątrz

Opis wygenerowany automatycznie

 

Zdjęcie: Wojtek Rybak (Chemik)

 

O zmierzchu widzimy na AIS, że będziemy niebawem przechodzili blisko rosyjskiej fregaty „Mir”, bliźniaka naszego „Daru Młodzieży”. Do zbliżenia z „Mirem” dochodzi jednak już po ciemku. Przechodzimy przed jego dziobem w odległości około 1,5 mili. Po niesionych przez niego światłach nawigacyjnych widać, że idzie pod żaglami. Szkoda, że jest ciemno i nic nie widać, gdyż widok fregaty pod żaglami musiałby być imponujący. Płyniemy dalej w nocy ze słabym wiatrem, więc żegluga trochę na silniku, trochę na żaglach.

 

Dzień 3 – 24.10.2022 (poniedziałek)

Wita nas pochmurny ranek, niebo szare, ale chmury stosunkowo wysoko i bez deszczu. Morze jest spokojne. Idąc na żaglach robimy 2w.

 

Obraz zawierający osoba, niebo, zewnętrzne, mężczyzna

Opis wygenerowany automatycznie

 

Obraz zawierający wewnątrz

Opis wygenerowany automatycznie

 

Pomału zbliżamy się do południowego krańca Gotlandii. Naszym celem jest północny kraniec wyspy – Farosund. Idealnie byłoby przybyć na miejsce o świcie. Ale po obliczeniu pozostałej drogi i przewidywanej prędkości okazało się, że musielibyśmy trochę krążyć przed cieśniną w oczekiwaniu światła dnia. Byłaby to trochę bezsensowna strata czasu, którego później mogłoby nam zabraknąć. Dlatego też po południu, gdy byliśmy mniej więcej w 1/4 długości wyspy kapitan podejmuje decyzję, że odpuszczamy Farosund i obejdziemy Gotlandię od południa, by rano wejść do Visby. Tak więc robimy zwrot i rozpoczynamy opływanie Gotlandii „od dołu”. Pogoda bez zmian. Pochmurno, bez dużych fal, wiatr słaby. Na pokładzie życie toczy się cały czas utartym rytmem posiłków, wacht i spania lub odsypiania w wolnych chwilach. Oraz oczywiście prac porządkowych. Nasz bosman, jak to ma w zwyczaju każdy bosman na świecie, dba, aby nie zabrakło nam pracy.

 

Obraz zawierający osoba

Opis wygenerowany automatycznie

 

Dzień 4 – 25.10.2022 (wtorek)

W nocy po raz pierwszy mamy przelotny deszcz. Nie jest dokuczliwy, bo w sterówce jest ciepło i sucho. Wchodzimy między Gotlandię a Szwecję kontynentalną. Pojawia się trochę statków, więc nie jest nudno. Mijamy się z promem „Wawel” idącym z Nynashamn do Gdańska. Ponieważ jest ciemno, to widzimy go tylko na AIS i na radarze. Gdy mijamy się odległości około 2 mil, widzimy również i jego światła. W pewnym momencie wchodzimy w obszar gęstej mgły. Prawie nie widzimy naszego dziobu i rufy. Agnieszka, oficer wachtowy, włącza róg mgłowy, który automatycznie, co dwie minuty nadaje jeden długi sygnał dźwiękowy. Po pewnym czasie mgła znika i naszym oczom ukazuje się piękne, rozgwieżdżone niebo. O godzinie 0400 przekazuję służbę kapitanowi i schodzę spać do koi. O 0400 wachtę kończy również wachta IV.

 

Obraz zawierający niebo, zewnętrzne, transport, jednostka pływająca

Opis wygenerowany automatycznie

 

Ranek wita nas pięknym słońcem, pierwszy raz od początku rejsu. W świetle dnia okazuje się, że na pokładzie mamy pasażera na gapę. To mała sikorka, która zabłądziła nad morze i na swoje szczęście odnalazła nasz jacht, na którym mogła wylądować i czekać na podwiezienie do lądu. Dostała od nas jedzenie i zaszyła się najpierw w zakamarkach pokładu, a potem w pontonie. W pewnym momencie wleciała nam do mesy. Sikorka dzielnie zniosła zamieszanie na pokładzie spowodowane przygotowaniem do cumowania i odleciała dopiero gdy byliśmy już prawie w porcie. Podchodząc do Visby oglądamy częściowe zaćmienie słońca. Bosman przyniósł ze swojego warsztatu hełm spawalniczy, więc bezpiecznie i wyraźnie możemy obserwować przesłonięcie tarczy słońca.

 

W Visby cumujemy około 1400, po ponad 66 godzinach żeglugi non-stop. To był jak dotychczas mój najdłuższy przelot non-stop. Ponieważ to rejs szkoleniowy, to podczas cumowania za sterem kolejno ma stawać każdy z oficerów. Kolejkę zaczyna Agnieszka. Przez cały rejs cumowanie odbywa się praktycznie według podobnego schematu: ustawienie jachtu rufą w kierunku miejsca cumowania (konieczne jest więc wykonanie cyrkulacji jachtu), cofnięcie się rufą do nadbrzeża (ster zero, kierunek utrzymywany dziobowym sterem strumieniowym), złapanie i obłożenie cumy rufowej, a następnie dostawienie dziobu do nadbrzeża poprzez danie silnikiem „mała naprzód” ze wsparciem steru strumieniowego.

 

Obraz zawierający niebo, woda, łódź, zewnętrzne

Opis wygenerowany automatycznie

 

Obraz zawierający zewnętrzne, niebo, łódź, dok

Opis wygenerowany automatycznie

 

Port w Visby o tej porze roku jest pusty i jesteśmy tam jedynym statkiem, nie licząc dwóch promów utrzymujących komunikacje między Gotlandią a Szwecją kontynentalną.

 

Po wzięciu prysznica idziemy obejrzeć Visby. Dużo słyszałem o tym mieście, że jest ładne i urocze. Więc z ciekawością idę się o tym samemu przekonać. Visby wygląda jak typowe małe szwedzkie miasteczko. Małe domki o typowej architekturze, wąskie uliczki. To co odróżnia Visby od wielu innych miasteczek, które miałem okazje odwiedzić, to średniowieczne mury obronne i ruiny trzech kościołów z około XII-XIIIw. Spacer kończymy degustacją lokalnego piwa w knajpce przy rynku, po czym wracamy na statek na kolację.

 

Obraz zawierający drzewo, trawa, zewnętrzne, dom

Opis wygenerowany automatycznie

Zdjęcie: Wojtek Rybak (Chemik)

 

Zdjęcie: Wojtek Rybak (Chemik)

 

Obraz zawierający drzewo, zewnętrzne, kamień, roślina

Opis wygenerowany automatycznie

 

Z Visby wychodzimy o 2200. Za sterem podczas manewrów odchodzenia stoi oficer wachty II, czyli Piotrek. Kierujemy się do Kalmaru. Póki co wiatr umiarkowany, więc stawiamy fok-sztaksla i grot-sztaksla. Około północy schodzę z mostka i kładę się spać do koi. Nie pospałem długo. Około 0200 w nocy budzi mnie silne bujanie. Widać, że wzmógł się wiatr i idąc bajdewindem jacht mocno kładzie się i prostuje. Latając w koi próbuję tak się ułożyć, by za bardzo mną nie rzucało i by można było zmrużyć oko. Mam postawioną sztormdeskę, więc nie grozi mi, bym wypadł z (górnej) koi na podłogę. Ale obijanie się między sztormdeską a burtą nie należy do przyjemności. Zaczynam mieć obolałe kolana oraz ramiona. W końcu znajduję wygodną pozycję: leżąc w pozycji embrionalnej nogami zapieram się o sztormdeskę, a plecami o burtę. W końcu udało mi się usnąć na 3 godziny.

 

Dzień 5 – 26.10.2022 (środa)

Po nocnym bujaniu idziemy już w miarę spokojnie. Po pewnym czasie zrzucamy żagle, gdyż droga do Kalmaru prowadzi pod wiatr. Tak więc silnik znów w użyciu. W oddali nad Gotlandią widzimy wschód słońca. Ponownie mijamy się z promem „Wawel”. Tym razem idzie on w przeciwną stronę: z Gdańska do Nynashamn. Na pokładzie zwykła rejsowa rutyna. Wachty nawigacyjne zmieniają się kolejno co cztery godziny. Wachta kambuzowa zajmuje się przygotowywaniem i serwowaniem posiłków oraz sprząta jacht. Pozostałe wachty albo odsypiają, albo towarzysko rozmawiają w podgrupach.

 

Po obiedzie zbliżamy się do wyspy Olandia i około godziny 1600 wchodzimy do Kalmarsundu. Teraz mamy korzystniejszy kurs względem wiatru i stawiamy fok-sztaksla i grot-sztaksla. Ale dalej idziemy na silniku, lecz na mniejszych obrotach. Prędkość bez zmian. Mijamy kilka statków. Do Kalmaru mamy jeszcze około 10 godzin żeglugi.

 

Idąc przez Kalmarsund zastaje nas noc i do Kalmaru idziemy już po ciemku. Mijamy pięknie oświetlony zamek Borgholm na Olandii. Idąc według świateł sektorowych dochodzimy i przechodzimy pod mostem Kalmar-Olandia. Jesteśmy już blisko portu. Zaraz za mostem staję za sterem. W Kalmarze tym razem ja będę manewrował przy cumowaniu. To pierwsze nasze, czyli oficerów, cumowania tak dużą jednostką, więc pełna asekuracja: bosman podpowiada kroki podejścia, a kapitan operuje manetką silnika i strumieniówki. Manewrowanie tak dużą jednostką, o takiej inercji (Gedania to jednak 60 ton) jest ciekawym i kształcącym doświadczeniem. Cumujemy przy zewnętrznym pomoście lewą burtą. Po zacumowaniu klar na pokładzie i o godzinie 0130, po prawie 28 godzinach żeglugi, pada sakramentalne „tak stoimy”.

 

Ale to jeszcze nie koniec długiego dnia. W mesie mamy wieczór szantowy pod przewodnictwem Jacka, naszego „oficera muzycznego”. Dwie gitary, organki i chór męsko-jednodamski daje koncert. Ponieważ rozpoczął się 27 października, czyli moje urodziny, częstuję załogę „żeglarskim cukierkiem”.

 

Dzień 6 – 27.10.2022 (czwartek)

Dzisiejszy dzień spędzamy w Kalmarze. Wyjście w morze zaplanowane jest dopiero na wieczór. O godzinie 0800 stawiamy banderę przy jednoczesnym wybijaniu szklanek dzwonem okrętowym.

 

Obraz zawierający niebo, osoba, zewnętrzne, stojące

Opis wygenerowany automatycznie

 

Po późnym śniadaniu w małej grupie idziemy przejść się po Kalmarze. Najpierw idziemy do zamku, potem na stare miasto. Przy rynku siadamy na chwilę w małej lokalnej cukiernio-piekarni na kawę. Na statek wracamy przed obiadem.

 

Obraz zawierający trawa, woda, staw

Opis wygenerowany automatycznie

Zdjęcie: Wojtek Rybak (Chemik)

 

Zdjęcie: Wojtek Rybak (Chemik)

 

Po obiedzie jeszcze chwila wolnego. Idąc w porcie do toalety uświadamiam sobie, że to jest najdalsza toaleta, do której trzeba dojść, ponieważ: po zejściu z kei idzie się wzdłuż hotelu, a potem przy sklepie H&M dochodzi się do głównej ulicy, mija dworzec kolejowy, a potem skręca się w lewo i nie dochodząc do uniwersytetu skręca się w prawo i już są sanitariaty. A w skrócie mówiąc- trzeba iść przy kei około 80 metrów. Ale pierwszy opis drogi brzmi ciekawiej.

 

Obraz zawierający zewnętrzne, noc, miasto

Opis wygenerowany automatycznie

 

Cumy oddajemy przed 1900. Tym razem w trakcie manewrów steruje Jarek. O 1900 mijamy główki portu i zaczynamy iść przez Kalmarsund na południe. W okolicy południowego krańca Olandii wchodzimy w mgłę. Gdy zgęstniała, oficer wachtowy, Piotrek, włącza róg mgłowy. Po pewnym czasie mgła ustępuje i około godziny 0200 przecinamy tor, którym statki podchodzą do systemu rozgraniczenia ruchu pod Olandią. Wszystkie statki przechodzą nam daleko przed dziobem albo za rufą. Uwagi wymaga tylko jeden statek. Płynie niewiele szybciej niż my. Finalnie przechodzimy mu około 1,5 mili przed jego dziobem. Przecinanie toru kończymy około 0300. Na mostku zmienia mnie bosman, a ja idę spać do koi.

 

Dzień 7 – 28.10.2022 (piątek)

Ranek jest bardzo ładny – słońce, niebieskie niebo i spokojne morze. Wachta III (0400-0800) postawiła fok-sztaksel i grot-sztaksel. Idziemy zatem na żaglach i wolnych obrotach silnika. Prędkość wiatru pomału wzrasta. Odstawiamy silnik. Przy wietrze 16w robimy na żaglach 5-6w. Cały czas piękne słońce i stabilny wiatr. Morze marszczy się niewielkimi falami.

 

Obraz zawierający woda, zewnętrzne, żaglowiec

Opis wygenerowany automatycznie

Zdjęcie: Wojtek Rybak

 

Na pokładzie codzienna rutyna. Atrakcją dla mnie i Jarka jest pomoc bosmanowi przy wymianie uszkodzonej pompy odprowadzającej wodę spod prysznica do zbiornika brudnej wody.

 

Pomału zbliżamy się do polskiego wybrzeża. Pojawia się trochę statków idących w kierunku cieśnin duńskich. Niekiedy musimy lekko korygować kurs, aby minąć się w bezpiecznej odległości. Zapada zmrok. Ponieważ prognoza przewiduje, że rano wiatr może osiągnąć siłę 7 stopnia Beauforta, włączmy silnik, aby zdążyć do portu przed silnym wiatrem. Przez noc idziemy na silniku i pod żaglami. Do Helu zbliżamy się przed 0400. Znak kardynalny jest punktem nawrotu i wchodzimy do portu w Helu. Po 34 godzinach żeglugi, o 0430 cumujemy w Helu. Jeszcze tylko klar na pokładzie i idziemy spać. Oczywiście na noc zdejmujemy banderę. Po zdjęciu bandera zostaje złożona zgodnie z etykietą, orłem na wierzchu, i złożona w sterówce.

 

Obraz zawierający tekst, wewnątrz, bałagan, biurko

Opis wygenerowany automatycznie

 

Dzień 8 – 29.10.2022 (sobota)

Po 2 godzinach snu wstajemy, by być gotowi do podniesienia bandery. Dwie osoby przy flagsztoku mocują banderę, jedna przy dzwonie okrętowym. Pozostałe osoby z załogi stoją na pokładzie. Kilka sekund przed godziną ósmą pada komenda „baczność” i punkt ósma bandera wędruje na szczyt flagsztoku przy dźwiękach czterech podwójnych szklanek.

 

Obraz zawierający niebo, łódź, zewnętrzne, statek

Opis wygenerowany automatycznie

Zdjęcie: Łukasz Bielecki

 

Po podniesieniu bandery śniadanie, a potem czas na prysznic. W ramach czasu wolnego idziemy na spacer do Muzeum Obrony Helu. Idąc do skansenu, po drodze, w lesie znajdujemy sporo podgrzybków. Na kolację będzie więc sos grzybowy. Wracając z wycieczki na jacht robimy sobie krótką przerwę w Kapitanie Morganie.

 

Obraz zawierający trawa, czerwony

Opis wygenerowany automatycznie

 

Po obiedzie jest pełen luz. Kawa, herbata. To jest moment, gdy oficerowie przepisują dokonane w ostatniej dobie zapisy z dziennika szkolnego do dziennika jachtowego.

 

Obraz zawierający osoba, siedzi, wewnątrz, okno

Opis wygenerowany automatycznie

 

Robimy również wpis do księgi pamiątkowej uwieczniający nasz rejs kapitański. Tutaj niezastąpionym skrybą okazał się Jacek z wachty IV.

 

Obraz zawierający tekst, tablica suchościerna

Opis wygenerowany automatycznie

 

Wieczorem mamy zarezerwowane stoliki w Kapitanie Morganie. Ma być tłoczno, bo do Helu ma wejść żaglowiec „Baltic Beauty”. I faktycznie, wchodzi on około 1900. Pomagamy im zacumować, gdyż wiatr jest cały czas silny, ale na szczęście wieje wzdłuż kei. Gdy po kolacji idziemy do Morgana jest tam już tłoczno i gwarno. Jest również koncert szant na żywo. Żeglarska impreza szybko się rozkręca. Nasza załoga śpiewa nasze „gedaniowe Morskie Opowieści”. Od czasu do czasu ktoś podchodzi do dzwonu i wybija na nim szklankę. Oznacza to, że stawia kolejkę całej tawernie. Czas mija szybko, ale trzeba iść na pokład, bo rano przed 0800 wychodzimy z Helu.

 

Obraz zawierający tekst, osoba, wewnątrz, restauracja

Opis wygenerowany automatycznie

 

Dzień 9 – 30.10.2022 (niedziela)

Z Helu wychodzimy o 0750. Znów mam okazje stać za sterem. To już drugie moje manewry portowe Gedanią i widzę, że teraz o wiele lepiej czuję jak statek reaguje na wychylenia steru, jak wchodzi w cyrkulacje. Po wyjściu z portu obieramy kurs na Gdynię. Pogoda ładna. Ciepło i słonecznie, ale jakoś rozmowy się nie kleją. Wszyscy czują, że to już ostatnie chwile rejsu. W Gdyni cumujemy przy bosmanacie mariny Yacht Park. Podczas ostatniego cumowania za sterem stoi Łukasz z wachty II. Po spakowaniu rzeczy bosman rozdziela wszystkim prace, gdyż jacht musi być porządnie sprzątnięty zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Ja z Witkiem szorujemy pokład, nadbudówki i ponton.

 

Obraz zawierający tekst

Opis wygenerowany automatycznie

 

Po zakończeniu sprzątania całą załogą idziemy na obiad do Zielonej. Jest to jakby podwójne pożegnanie, gdyż jest to ostatni wspólny posiłek całej załogi na tym rejsie. Ale i pewnie nasza ostatnia wizyta w Zielonej, ponieważ będzie ona rozebrana do końca roku. W miejscu obecnych pawilonów mają stanąć domy takie, jakie już stoją przy marinie Yacht Park. Ciekawe, czy wróci tu atmosfera tawerny?

 

Po powrocie z obiadu, w mesie, kapitan Mateusz rozdaje opinie z rejsu i dziękuje za fajny rejs we wspaniałej atmosferze. Do podziękowań dołącza się także bosman Andrzej. My również dziękujemy za fajny rejs pod takim super kierownictwem kapitana i bosmana. No i niestety nadszedł koniec rejsu. Żegnamy się i rozchodzimy do pociągu lub samochodów. Ale oczywiście już snujemy plany kolejnych wspólnych rejsów. I to na Gedanii!.

 

Podsumowanie:

Godzin żeglugi: 131 h (58 h na żaglach, 73 h na silniku)

Ilość przebytych mil: 552 Mm

 

Załoga:

Kapitan: Mateusz M.

Z-ca kapitana: Sławek M.

Bosman: Andrzej Ł.

Wachta I: Piotr Z. (oficer), Łukasz B., Paweł S., Witek W.

Wachta II: Piotr Ł. (oficer), Łukasz K., Przemyk M.

Wachta III: Jarek P. (oficer), Andrzej K., Marcel H., Janek H.

Wachta IV: Agnieszka G. (oficer), Jacek F., Wojtek R., Wojtek S.

 

Obraz zawierający niebo, zewnętrzne, osoba, grupa

Opis wygenerowany automatycznie

 

Trasa rejsu:

Obraz zawierający mapa

Opis wygenerowany automatycznie

 

Obraz zawierający tekst, rower, bałagan

Opis wygenerowany automatycznie