Po przerwie spowodowanej pandemią, w listopadzie 2021r mieliśmy wyruszyć na tradycyjne Listopadowe Harpagany na „Zawiszy Czarnym”. W planach był rejs do Visby. Niestety, we wrześniu ujawniły się perturbacje organizacyjne w Centrum Wychowania Morskiego ZHP, które jest biurem armatorskim „Zawiasa”. W efekcie rejsy „Zawiasa” zostały wstrzymane. Ponieważ nie wyobrażamy sobie listopada bez rejsu na żaglowcu, wśród naszej grupki zatwardziałych harpaganowców powstał pomysł, by samodzielnie zorganizować sobie rejs. Po rozejrzeniu się w Internecie nawiązałem kontakt z „Bryzą H”, a dokładnie jej kapitanem Piotrem. Okazało się, że jest możliwy rejs od 6 do 10 listopada dla 12 osób. Tak więc zapadła decyzja – płyniemy!
„Bryza H” jest jachtem drewnianym (kecz gaflowy), o długości kadłuba 18,88m (z bukszprytem 23,88m). „Bryza” została zbudowana jako statek ratowniczy w 1952r i do połowy lat 80-tych służyła jako statek ratowniczy. Po zakończeniu służby jednostkę kupił prywatny armator, przebudował ją na jacht żaglowy i do nazwy dodał pierwszą literę swojego nazwiska. I stąd jej nazwa: „Bryza H”. Generalnie jacht z duszą!
Załoga w tym rejsie to:
Wachta I: Sławek Mi, Agnieszka, Marcin, Wojtek R.
Wachta II: Jarek P., Wojtek Sz., Iga, Artur
Wachta III: Jarek R., Sławek J., Michał, Rafał
Kapitan: Piotr
Dzień 1 – 06.11.2021 (sobota)
Do Gdańska przyjeżdżamy pociągiem i w marinie w Gdańsku jesteśmy około godziny 0930. Kapitan Piotr wpuszcza nas na pokład. Witamy się, a następnie omawiane są kwestie organizacyjne, czyli wyznaczenie oficerów (ja, Jarek P. oraz Jarek R, czyli Obelix), ustalenie składu wacht, uzgodnienie pór posiłków oraz godziny zmiany wachty kambuzowej. Rozlokowujemy się w kabinach.
Bryza ma następujące rozplanowanie wnętrza: schodząc zejsciówką wchodzi się do mesy. Po prawej stronie jest kambuz a dalej, przechodząc przez kambuz w kierunku rufy, jest WC. Po drugiej stronie, w kierunku rufy jest kabina dwuosobowa. W kierunku dziobu są kolejne dwie kabiny dwuosobowe. Do kabin wchodzi się z mesy. W samej mesie są dwa stoły i przejście między nimi w osi kadłuba. Generalnie miejsca jest sporo i cała załoga może zmieścić się przy stołach. Kabiny są dwuosobowe i koje znajdują się jedna nad drugą. Jest jeszcze czteroosobowa kabina dziobowa, do której wchodzi się oddzielnym lukiem.
Autor zdjęcia: Agnieszka G.
Wychodzimy na pokład. Piotr omawia czynności związane ze stawianiem każdego z żagli (bezana, grota, foka i kliwra). Po zakończeniu instruktażu grupka zakupowa pod kierownictwem Wojtka R. idzie do sklepu i robi zakupy spożywcze na rejs.
Po zaształowaniu zapasów około godziny 1500 wychodzimy z mariny. Mijamy żurawia, przechodzimy pod podniesioną kładką i zaczynamy iść kanałem portowym w kierunku wyjścia z portu. Przechodząc obok Westerplatte oddajemy salut banderą oraz załogą ustawioną w szeregu na burcie. Wychodzimy na Zatokę Gdańską. Mamy silny wiatr, około 7B. Ale fala nie jest duża w porównaniu do tego co mówią prognozy o otwartym morzu (około 3m). Ponieważ wiatr jest z kierunków zachodnich to na Zatoce fala nie ma miejsca na rozbudowanie się.
Autor zdjęcia: Agnieszka G.
Stawiamy bezana i foka. Mimo, że jacht mocno pracuje na fali, to postawienie żagli jak na pierwszy raz idzie sprawnie. Idziemy baksztagiem. Dziób co chwila unosi się wysoko, a następnie spada na falę rozbijając wodę. Po ciemku zbliżamy się do Helu. W pewnej odległości przed portem zrzucamy żagle. Moja wachta obsługuje foka. Przy pracy mocno zbryzguje nas fala rozbita dziobem. Taki chrzest listopadowy za ten rok. Mimo, że mamy silny wiatr i temperaturę około 5 stopni praca fizyczna powoduje, że nie czujemy tego, że jesteśmy nieco mokrzy.
Wchodzimy do Helu. Za nami ciężko pracując na fali i wietrze wchodzi do portu mały, dwunastometrowy jacht. Podchodzimy do wewnętrznego nadbrzeża. Wiatr powoduje jednak, że zacumować udaje się dopiero za drugim razem. Stajemy na podwójnych cumach oraz szpringach. Po drugiej, zewnętrznej stronie nadbrzeża cumuje „Oceania”. Po sklarowaniu jachtu około 2000 idziemy do Kapitana Morgana. Dzisiaj w tawernie są szanty na żywo. Spędzamy miły wieczór przy śledziu, zupie rybnej i piwie. No i oczywiście przy szantach. Na zakończenie wieczoru w mniejszej już grupce robimy jeszcze spacer po pustym o tej porze roku Helu i wracamy na jacht. Bryzą cały czas solidnie buja. W nocy, stojąc w porcie na cumach bujamy się mocniej niż niejednokrotnie podczas żeglugi.
Dzień 2 – 07.11.2021 (niedziela)
Rano wiatr jest silniejszy niż wczoraj. Wieje około 8B. Obserwujemy, jak jeden z jachtów wychodzi z portu. Idą na samym grocie z założonym drugim refem, w przechyle prawie 45 stopni. Idąc bajdewindem ledwo co poruszają się do przodu. My stoimy w porcie. Na pełne morze nie wyjdziemy, bo w porywach ma tam być dzisiaj 9B. Na razie stoimy i zobaczymy jakie będą kolejne prognozy. Niestety, prognoza dalej pokazuje silny wiatr (ostrzeżenie o sztormie) więc zapada decyzja, że do poniedziałku stoimy w Helu.
Po południu robimy spacer na sam koniec cypla. Po drodze zwiedzamy stanowiska przedwojennej Baterii Cyplowej im. H.Laskowskiego, która zapisała się w obronie wybrzeża we wrześniu 1939r. Na plaży na samym cyplu zatrzymujemy się na kawie i grzanym winie. Wracamy ścieżką wiodąca brzegiem Zatoki. Zaczyna się mocno chmurzyć. Na jacht wracamy już w strugach silnego deszczu. Około 1800 jemy kolacje na pokładzie i wieczór znów spędzamy w Kapitanie Morganie. Po wyjściu z tawerny wyraźnie daje się odczuć, że wiatr słabnie.
Autor zdjęcia: Agnieszka G.
Dzień 3 – 08.11.2021 (poniedziałek)
Pobudka o 0700, toaleta poranna a potem śniadanie. W nocy z Helu wyszła „Oceania”. Praktycznie jesteśmy więc jedyną jednostka w porcie, która jest w trakcie rejsu. Poza nami stoją tylko kutry rybackie i motorówki rezydentów, zamknięte na głucho.
O 0930 oddajemy cumy i wychodzimy z portu. Morze spokojniejsze niż wczoraj i wiatr słabszy. Po minięciu pławy kardynalnej stawiamy żagle. Stawianie bezana i grota zajęło chwilę. Za to fok, a potem kliwer został postawiony szybko i sprawnie. Idziemy na wschód, w stronę Krynicy Morskiej. Gdy odchodzimy od toru systemu rozgraniczenia ruchu (TSS) prowadzącego statki handlowe do portów w Gdyni i w Gdańsku, za rufą przechodzą nam dwa okręty wojenne. Pierwszy to okręt rakietowy klasy Orkan – ORP „Piorun” (widać było jego numer burtowy 422). Drugim jest okręt minowo-transportowy typu Lublin – ORP „Toruń” (nr burtowy 825).
Jest pochmurnie, czasami mocniej lub słabiej mży deszcz, ale nie cały czas. Idąc na żaglach pełnym bajdewindem robimy 3-5 węzłów. Po pewnym czasie robimy zwrot przez sztag. Ze względu na wiatr dopiero przy trzeciej próbie udaje nam się przejść dziobem linię wiatru. Zaczynamy iść w kierunku Władysławowa.
Wiatr zelżał do 5B, ale mamy dużą falę (ponad 2m), która idzie na nas od burty. Bardzo buja, czasami fala wchodzi na dziób. Ponieważ kilka osób z załogi zaczyna chorować, kapitan podejmuje decyzję, że zamiast do Władysławowa pójdziemy do Jastarni. Zmieniamy kurs w lewo by wejść na Zatokę. Przecinając TSS mijamy holownik holujący statek – małego pasażera o klasycznej linii.
Po wejściu w „cień” Helu, a potem na Zatokę fala zdecydowanie maleje, ale wiatr zmniejsza się tylko nieznacznie. Na żaglach podchodzimy do Jastarni. Po ich zrzuceniu w tor wejściowy do Jastarni wchodzimy już po ciemku. Cumujemy przy nadbrzeżu, zaraz po lewej stronie, na początku portu rybackiego. Ponieważ już po sezonie więc wszystko pozamykane na głucho, włącznie z sanitariatami.
Autor zdjęcia: Agnieszka G.
Autor zdjęcia: Agnieszka G.
Wieczorem idziemy na kawę/piwo/przekąskę do jedynego otwartego hotelu (tam jest WC!!!). ale restauracja zamykana jest o 2100. Więc po spacerze po wymarłej Jastarni wracamy na pokład i w miłej żeglarskiej atmosferze kończymy dzień.
Dzień 4 – 09.11.2021 (wtorek)
Jastarnia budzi nas pięknym słońcem. Po śniadaniu, około 1000 wychodzimy z portu. Po wyjściu z toru wejściowego i minięciu stawy „Kaszyca” stawiamy żagle. Naszym celem na dziś jest Gdynia. Idziemy bajdewindem i po pewnym czasie robimy zwrot przez sztag. Teraz idziemy w kierunku Helu, by minąć go w odległości około pół mili lewą burtą. Podchodząc do systemu rozgraniczenia ruchu robimy kolejny zwrot i teraz idziemy już prosto na Gdynię. Fala stosunkowo mała, ale wiatr przekracza 6B. Zachodzi słońce i już po ciemku zbliżamy się do toru podejściowego do portu.
Z lewej tylnej ćwiartki zbliża się do nas statek. Nadaje sygnał dźwiękowy, że będzie nas wyprzedzał wzdłuż naszej lewej burty. Przechodzi stosunkowo blisko, ale w bezpiecznej odległości. W naszej tylnej prawej ćwiartce inny statek odbiera pilota i również nas wyprzedza spiesząc do portu w Gdyni. Gdy robi się wokół nas pusto zrzucamy żagle i po ciemku, około 1800 wchodzimy do mariny w Basenie Prezydenta (tam stoją ORP „Błyskawica” i fregata „Dar Pomorza”).
Po opłaceniu postoju u przesympatycznego bosmana, podłączeniu zasilania oraz prysznicu idziemy do stojącego nieopodal „Zawiszy Czarnego”. Odwiedzamy bosmana Andrzeja. Chwilę rozmawiamy w mesie, wspominamy wspólne rejsy. Potem robimy spacer po pokładzie i robimy sobie wspólne zdjęcie za kołem sterowym. Opuszczamy pokład „Zawiasa” z nadzieją, że już niedługo znów wspólnie popłyniemy na jego pokładzie w rejs. Resztę wieczoru spędzamy w „Zielonej”.
Dzień 5 – 10.11.2021 (środa)
Poranek w Gdyni chłodny, ale pogodny. Jemy śniadanie i około 1000 ruszamy w drogę. Pozdrawiają nas wolontariusze z „Zawiszy”.
Autor zdjęcia: Agnieszka G.
Mijamy stojące „Pogorię” oraz „Gedanię”, a także litewski żaglowiec „Brabander” oraz „Dar Młodzieży”. Po wyjściu z portu idziemy jeszcze około poł mili na silniku, a następnie stawiamy żagle. Idziemy generalnie na wschód, po drodze robiąc zwroty. Żegluga całkiem przyjemna: umiarkowany wiatr, piękne słońce. W pewnym momencie zbliża się do nas jacht typu Bavaria i przechodzi kontrkursem blisko nas. Najwyraźniej podeszli zobaczyć z bliska mały żaglowiec pod pełnymi żaglami.
Autor zdjęcia: Agnieszka G.
Około 1600 robimy kolejny zwrot, ale już w kierunku wejścia do Gdańska. Zrzucamy żagle. Ponieważ od 1600 wypada nasza wachta mam więc okazję wprowadzać Bryzę do portu. Zgłaszam nasze wejście do kapitanatu. Jeszcze na podejściu, przed główkami portu przepuszczam przodem holownik, który idąc torem podejściowym także wchodzi do portu. Po minięciu główek portu, na wysokości pomnika na Westerplatte oddajemy salut. Idąc dalej kanałem portowym wyprzedzamy barkę holowaną przez mały holownik. Za jakiś czas mijamy się z promem prowadzonym przez dwa holowniki. Po minięciu stoczni zbliżamy się do Starego Miasta. Kontaktujemy się z kładką z pewnym wyprzedzeniem. Dzięki temu, gdy do niej podchodzimy, kładka jest już podniesiona (po sezonie kładka jest podnoszona nie w określonych godzinach, ale po wcześniejszym uzgodnieniu). Gdy przechodzimy obok statku-muzeum „Sołdek” kapitan przejmuje ster i cumujemy na stałym miejscu „Bryzy H” w marinie gdańskiej.
To już koniec żeglugi. Na zakończenie rejsu idziemy na wspólną kolację do pobliskiej restauracji. I to już jest ostatni punkt naszego rejsu. Nazajutrz pociąg i do domu.
Autor zdjęcia: Wojtek R.