Dzień 1 – 08.09.2018 (sobota)
Nasz jacht czeka w Świnoujściu. To kawał drogi z Warszawy. Z domu ruszamy więc samochodami bardzo wcześnie. Jadąc przez Niemcy (by ominąć przeprawę promową w Świnoujściu) docieramy do mariny w Basenie Północnym. Marina jest bardzo ładna, nowocześnie wyposażona w pełną infrastrukturę. Od przedstawiciela armatora przejmujemy jacht. Sprawdzenie wszystkich istotnych elementów, omówienie czynności konserwacyjnych, sprawdzenie działania urządzeń technicznych i nawigacyjnych oraz weryfikacja pozycji protokołu ze stanem rzeczywistym zajmuje nam około 2 godzin. W tym czasie druga ekipa jedzie do supermarketu zrobić zapasy na rejs. Po przejęciu jachtu i zaształowaniu zapasów około 2100 wreszcie jemy kolację. Jeszcze chwila rozmów i kładziemy się spać, by nazajutrz wstać jak najwcześniej. W tej części rejsu ja dowodzę jachtem. Więc tym bardziej chcę być wypoczęty przed czekającą nas wielogodzinną żeglugą.
Dzień 2 – 09.09.2018 (niedziela)
Pobudka o 0530. Szybka toaleta i o 0600 jesteśmy gotowi do rzucenia cum. Po zgłoszeniu się przez radio do kapitanatu portu wychodzimy z mariny na kanał portowy i wychodzimy z portu. Żegna nas stawa „Młyny” czyli słynny wiatrak stojący na końcu falochronu. Po zejściu z toru podejściowego stawiamy żagle. Mamy wiatr południowy, 2-3B więc pcha nas na północ, co jest dla nas korzystne. Na żaglach idziemy z prędkością 4-5 węzłów. Cały dzień idziemy wzdłuż wysp Uznam oraz Rugia, których zarysy widzimy na horyzoncie. Zbliżamy się do przylądka Arkona. Morze jest spokojne. Aż trudno uwierzyć, że właśnie tu w pobliżu, gdzie teraz idziemy po spokojnym morzu przy lekkim wietrze, w styczniu 1993 roku zatonął prom Jan Heweliusz, który uległ wielometrowym falom i silnemu sztormowi o sile 12B, pociągając za sobą 55 osób. Wspomnienie tej tragedii wywołało u mnie chwilę refleksji.
Pod wieczór mijamy przylądek Arkona na wyspie Rugia i obieramy kurs na duńską wyspę Mon. Już w nocy podchodzimy do systemu rozgraniczenia ruchu (w skrócie TSS – umowne pasy ruchu dla dużych statków porządkujące ich ruch w cieśninach, przy przylądkach, itp.), który prowadzi do Warnemunde i Lubeki. Ruch statków tym razem jest umiarkowany. Obserwujemy statki aby bezpiecznie przekroczyć ten TSS. Jako kapitan cały czas jestem na pokładzie. Musimy uważnie nawigować, bo 2 mile za krańcem systemu rozgraniczenia ruchu jest farma wiatrowa, do której nie można wpływać. Tak więc jesteśmy w nocy na środku morza, a przez 7 mil musimy podążać ścieżką o szerokości 1,5 mili by nie złamać przepisów i zasad bezpieczeństwa ruchu. Ponieważ z założenia prowadzimy staranną i dokładną nawigację ten odcinek pokonujemy bez trudu. Po wejściu na wodę pozwalającą na swobodniejszą żeglugę i ustaleniu kursu wreszcie o 0130 (już w poniedziałek) kładę się spać. Wachta ma informacje jak iść dalej.
Dzień 3 – 10.09.2018 (poniedziałek)
Sen kapitana jest płytki i przerywany – jednym uchem słucham co wachta mówi obserwując morze. Drugie mam wyostrzone na to, co słychać w radiu na kanale 16 (bezpieczeństwa). Leżąc w koi i tak niby śpiąc, co jakiś czas sprawdzam na smartfonie na aplikacji OpenCPN gdzie jesteśmy i jakim kursem idziemy. Około 0400 zasypiam nieco głębiej, ale już o 0700 szykuję się do wyjścia, by od 0800 być na pokładzie razem z najmniej doświadczoną wachtą. Tak na wszelki wypadek. Wychodząc na pokład widzę oddalającą się za rufą wyspę Mon z białymi wysokimi klifami. Szkoda, że nie szliśmy obok niej w ciągu dnia.
Zbliżamy się już do Kopenhagi. Najpierw w oddali widać most łączący Kopenhagę i Malmo. Potem torem wodnym idziemy do mariny. Po drodze mijamy wiele statków oraz lotnisko kopenhaskie, które usytuowane jest nad brzegiem morza. Samoloty podchodząc do lądowania przechodzą bezpośrednio nad nami. W końcu, po 36 godzinach żeglugi stajemy w Kopenhadze w dużej marinie Svanemoelle.
Dzień 4 – 11.09.2018 (wtorek)
Pogoda pogorszyła się, a według prognoz ma być jeszcze gorzej. Jest wiatr 5-6B a ma w porywach wzrastać nawet do 7-8B. Prognozy informują o ostrzeżeniu przed sztormem lub w najlepszym razie o ostrzeżeniu przed silnym wiatrem. Zostajemy więc w marinie. Jednak według prognoz po południu wiatr ma słabnąć. Zatem czekamy do godzin popołudniowych na kolejne wydanie prognoz pogody. Może będzie możliwe wyjście wieczorem albo w nocy w dalszy rejs?
Mimo, że jest zimno i pada deszcz (momentami nawet poziomo) robimy krótką wycieczkę do Kopenhagi. Kolejką jedziemy do dworca głównego a stamtąd już piechotą idziemy przez plac ratuszowy, stare miasto, stary port (Nyhavn), pałac królewski aż do słynnej syrenki. W sumie spacer zajmuje nam 4 godziny. Po powrocie na jacht sprawdzamy aktualne prognozy pogody. Niestety, w dalszym ciągu wyjście w może jest zbyt ryzykowne, ale nad ranem wg prognoz ma być już spokojniej. Zapada więc decyzja, że wyjdziemy we środę o świcie i że pójdziemy do Ystad, gdyż idąc na Bornholm (jak pierwotnie planowaliśmy) nie zdążymy dojść w sobotę do Świnoujścia. Oczywiście warunkiem wyjścia o świcie będą dobre prognozy.
Dzień 5 – 12.09.2018 (środa)
„Dyrekcja” żaglówki, czyli ja jako kapitan oraz Jarek (z-ca kapitana) i Piotrek (I oficer) mamy pobudkę o 0500. Analizujemy najnowsze prognozy pogody. Jest pewna poprawa warunków ale nie jest to zmiana zdecydowana. Jednogłośnie stwierdzamy, że w obecnej chwili nie ma co pchać się jeszcze na morze. Postanawiamy dalej czekać i o 0800 znów przeanalizować prognozy. Prognozy o 0800 są już lepsze, ale w dalszym ciągu nie pozwalają w naszej opinii na bezpieczne wyjście w morze. Na szczęście ostrzeżenia o silnym wietrze z każdą kolejną prognozą pogody dotyczą obszarów coraz to bardziej na wschód. O godzinie 1200 po raz kolejny sprawdzamy prognozy pogody. Są już dobre, ale nie pozwalają żeglować na wschód, w kierunku Ystad, a tym bardziej na Bornholm. Dlatego podejmujemy decyzję by iść na południe w kierunku wyspy Mon oraz dalej do Sassnitz na Rugii.
Z mariny wychodzimy o 1400. Następuje zmiana dowodzenia. Teraz Jarek jest kapitanem, a ja zastępcą kapitana. Na początku wiatr jest dosyć silny (20-25 węzłów). Na zrolowanej do połowy genui robimy 7-8 węzłów. Ale im dłużej płyniemy, tym wiatr powoli słabnie i znikają chmury. Dzień kończy się pięknym zachodem słońca.
Dzień 6 – 13.09.2018 (czwartek)
Obejmuję wachtę o północy. Wiatr ma już prędkość 10-13 węzłów. Tak więc by robić 4 węzły całkowicie rozwijam genuę. Około godziny 0200 lewą burtą zaczynam mijać wylot systemu rozgraniczenia ruchu (TSS) a prawą tor prowadzący do Warnemunde i Lubeki. Tym razem ruch statków jest duży – schodzą /wchodzą na TSS i idą do /z toru. Tak więc wachta mija mi szybko i w ogóle nie chcę się spać - cały czas prowadzimy obserwację świateł, która jednostka dokąd zmierza, pod jakim jest w stosunku do nas kątem i szacujemy jak przetną się nasze kursy, czy przejdzie nam przed dziobem czy za rufą. A idą różne jednostki: małe i duże masowce, kontenerowiec, zestaw holujący i wycieczkowce oraz promy. Mimo zakończenia wachty o 0400 jeszcze przez pół godziny pozostaję na pokładzie z następną wachtą by minąć się z ostatnim statkiem. A potem idę spać!
Budzę się około 0900. Pogoda jest zupełnie inna niż wczoraj. Bezchmurne niebo, słońce, słaby wiatr. Wzdłuż prawej burty przesuwa się Rugia, i znów przylądek Arkona. Idziemy na żaglach. Mijamy piękne białe klify kredowe z których słynie Rugia.
Około godziny 1700 zawijamy do Sassnitz. To małe miasteczko o tej porze roku jest prawie puste. W porcie stoją pojedyncze jachty, a wśród nich jacht „Mona Lisa” należący do tego samego armatora co nasza „Lady”. Dla mnie i Jarka jest to miłe spotkanie, gdyś na „Mona Lisie” w 2015r szliśmy z Gdańska do Kłajpedy. W porcie stajemy rufą do kei, a dziobem cumujemy do dalb. Bosman (czyli Hafenmeister) urzęduje dopiero od godziny 1800 ale dzwonię do niego i uzyskujemy cenną informację – kod dostępu do WC i pryszniców. Po toalecie idziemy zobaczyć miasteczko. Idziemy ulica Główną (Hauptstrasse), po drodze mijając małe domki, ratusz i kościół. Na drugim końcu miasteczka skręcamy w kierunku brzegu morza i promenadą wracamy do portu. Miasteczko nosi dumną nazwę kurortu. Klimat XIX wiecznego kąpieliska oddają stare lub nowsze domy, ale zawsze w stylu architektury XIX uzdrowisk. Trzeba przyznać, że chodząc o zmroku między takimi stylowymi pensjonatami można odnieść wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie do czasów belle époque. W drodze powrotnej na jacht jemy jeszcze po bułce ze śledziem. A wieczorem na jachcie odbywa się wieczór kapitański, nietypowo jednak, bo w przedostatni wieczór.
Dzień 7 – 14.09.2018 (piątek)
Ranek wita nas pięknym słońcem i ciepłem. Po porannej toalecie odchodzimy od kei i wychodzimy z portu. Po manewrach, już w drodze jemy śniadanie w kokpicie. Początkowo wiatr jest w miarę silny, ale z czasem słabnie, by znów wzrosnąć. W trakcie żeglugi robimy treningowo namiary jednoczesne i niejednoczesne na widoczne obiekty i na tej podstawie określamy nasze pozycje na mapie. Porównania pozycji obserwowanych z odczytanymi z GPS wypadają zadowalająco.
Wczesnym popołudniem mamy wymarzone warunki do żeglugi – słońce, niewielka fala, stabilny umiarkowanie silny wiatr. Na żaglach idziemy z prędkością 7,5-8 węzłów. To już ostatnie chwile rejsu. Jeszcze mija nas prom, także idący do Świnoujścia. Przed godziną 1900 zbliżamy się do wejścia do portu. Meldujemy się w kapitanacie portu Świnoujście przez radio i wchodzimy do portu. Po godzinie 1900 cumujemy w marinie. Jeszcze formalności związane ze zdaniem jachtu i to już koniec rejsu.
W sobotę (15.09), po noclegu, o 0900 schodzimy z pokładu, pakujemy się do samochodów i ruszamy w drogę powrotną do domu.
W trakcie całego rejsu wypływaliśmy w sumie 77 godzin. Przez to, że półtorej doby spędziliśmy na postoju w Kopenhadze, nie udało się pójść na Bornholm, ani wypływać 100 godzin. Ale ten postój był bardzo pouczający. Dzięki niemu ćwiczyliśmy pokorę wobec morza, gruntownie analizowaliśmy prognozy pogody z wielu źródeł i staranniej niż przy stabilnie ładnej pogodzie musieliśmy planować kolejne etapy rejsu. Ten postój nie był więc czasem straconym. Było to bardzo pouczające doświadczenie, bardzo ważne przy jednym z pierwszych w pełni samodzielnych rejsów kapitańskich. Uważam, że postępowaliśmy słusznie, gdyż bezpiecznie i o czasie wróciliśmy do portu. A Bornholm odwiedzimy przy następnych rejsach.
|
Termin rejsu: 8-14 września 2018 Prowadzenie: kpt. Sławek Michałowski (38h żeglugi, 165 Nm, Świnoujście – Kopenhaga) kpt. Jarek Pięta (39h żeglugi, 145 Nm, Kopenhaga – Świnoujście) Jacht: s/y Lady (Bavaria C 45) |